PRACOWNIA Informacja prasowa 04.12.2025

Lex Szyszko – czyli prawo do samowolnego wycinania drzew – powraca jako Lex Tuszko!

lex szyszko ii
To jest skandal, że rząd, który obiecał, że będzie stał po stronie przyrody, teraz chce pozwolić na wycinkę drzew bez wcześniejszej weryfikacji – mówi Radosław Ślusarczyk z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot.

Sejmowe komisje do Spraw Deregulacji oraz Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej w czwartek, 4 grudnia, zaopiniowały pozytywnie nową odsłonę haniebnego Lex Szyszko, czyli prawa do samowolnej wycinki drzew na terenach prywatnych.

Informacja, że w ramach tzw. „pakietu deregulacyjnego” rząd Donalda Tuska chce umożliwić  obywatelom samowolę w wycinaniu drzew, pojawiła się w maju br. Po raz pierwszy został wówczas przedstawiony projekt nowelizacji ustawy o ochronie przyrody, zezwalający na wycinkę drzew po upływie 35 dni od zgłoszenia do urzędu, jeśli urząd nie wniósł sprzeciwu. Wtedy ten przypominający Lex Szyszko pomysł skrytykowany został przez Państwową Radę Ochrony Przyrody i przez wiceministra klimatu i środowiska, Mikołaja Dorożałę. Teraz do Sejmu trafiła druga odsłona tej deregulacji, która zakłada „milczącą zgodę” na wycięcie drzewa po upływie 60 dni od zgłoszenia. 

Gdy w 2017 roku PiS wprowadzał Lex Szyszko, przez które z Polski zniknęło nawet 3 mln drzew, Platforma Obywatelska głośno protestowała przeciwko „masowej wycince”. Jednak teraz sam premier Donald Tusk podpisał się pod rządowym projektem ustawy, który pod płaszczykiem „deregulacji” wprowadza milczącą zgodę na wycinkę drzew. To jest skandal, że rząd, który obiecał, że będzie stał po stronie przyrody, teraz chce pozwolić na wycinkę drzew bez wcześniejszej weryfikacji. To może sprawić, że znowu bez kontroli będą wycinane nawet drzewa o wymiarach pomnikowych i te, które są domem dla chronionych gatunków zwierząt! 

– powiedział Radosław Ślusarczyk z Pracownik na rzecz Wszystkich Istot, organizacji, która, tak jak Greenpeace, sprzeciwia się wprowadzeniu tego rozwiązania

Obecne przepisy zakładają, że osoba fizyczna, która zamierza wyciąć drzewo na swoim terenie musi zgłosić taki zamiar do urzędu gminy. Przedstawiciele urzędu powinni w ciągu 21 dni przeprowadzić oględziny zgłoszonego drzewa, a następnie mają 14 dni na wniesienie ewentualnego sprzeciwu. Sprzeciw wobec usunięcia drzewa może nastąpić między innymi kiedy drzewo jest cenne przyrodniczo – np. ma wymiary pomnikowe, stanowi siedlisko dla chronionych gatunków zwierząt, roślin, grzybów. Jednak wizja terenowa jest niezbędna, zanim urząd podejmie decyzję.

Chociaż projekt zakłada kilka dobrych rozwiązań - między innymi rozszerza formularz, który zgłaszający musi wypełnić – umożliwia wycięcie drzewa jeżeli urząd nie zareaguje w wyznaczonych terminach. W uzasadnieniu projektu zaznaczono, że ma on na celu „zabezpieczenie wnioskodawców przed bezczynnością lub przewlekłością postępowań”.

Tymczasem, jak jest wskazane w tym samym uzasadnieniu, wiele urzędów dopełnia obecnie obowiązujących terminów.  Eksperci z PROP wskazują, że ewentualne opóźnienia mogą wynikać z braków kadrowych w urzędach i braku specjalistycznego przygotowania urzędników w przypadku, gdy gatunek jest trudny do identyfikacji (np. ze względu na porę roku i brak liści). Aby rozwiązać te problemy należy zapewnić samorządom odpowiednie wsparcie. Zamiast tego, rząd proponuje drogę na skróty - jeżeli urząd nie jest w stanie wyrobić się w czasie 60 dni – automatyczną zgodę na wycinkę. 

W kwestii ochrony przyrody nie może być wolnej amerykanki! Przedstawiony przez rząd projekt zakłada, że jeżeli urzędnicy się nie wyrobią w terminie 60 dni, nastąpi automatyczna, „milcząca zgoda” na wycięcie drzewa. Nie można karać przyrody za słabe działanie państwa! To nie jest rozwiązanie problemu, a zrzucanie odpowiedzialności na urzędników. Zadaniem państwa jest chronić przyrodę! 

– powiedziała Aleksandra Wiktor, koordynatorka kampanii przyrodniczych w Greenpeace Polska.