PRACOWNIA 17.09.2025

Szantaż przyrodniczy Ministra Rolnictwa. Łosie do odstrzału?

łoś_dreamstime

Stefan Krajewski, Minister Rolnictwa z Polskiego Stronnictwa Ludowego 26 sierpnia br. zgodził się na objęcie ochroną pięciu gatunków ptaków, do których dotąd można było strzelać. Nie minął miesiąc, a ten sam minister, stawia w tej sprawie warunek: pięć gatunków ptaków za możliwość odstrzału łosi. Tym samym Krajewski wchodzi w buty niesławnego ministra Szyszki, który również chciał zdjąć moratorium na łosie. Mało tego – powtarza te same nienaukowe argumenty, co PiSowski polityk. Przyrodnicy odpowiadają na stanowisko ministra rolnictwa i apelują do resortu środowiska o nieuleganie szantażowi.

15 września, minister rolnictwa, Stefan Krajewski, napisał na portalu X (dawny Twitter):

„Odnosząc się do propozycji Ministerstwa Klimatu i Środowiska, widzę szansę na wypracowanie porozumienia dotyczącego wprowadzenia moratorium dla pięciu gatunków ptaków, ale czas zakończyć moratorium na odstrzał łosia”.

Co ciekawe trzy tygodnie wcześniej ten sam minister, w oficjalnym piśmie z dn. 26 sierpnia 2025 r. (nr sprawy DŻW.zch.0220.6.2025), zgodził się już na objęcie pięciu gatunków ptaków (łyski, głowienki, czernicy, jarząbka i słonki) ochroną:

„(...) objęcie moratorium słonki oraz jarząbka nie ma wpływu na rolnictwo w Polsce, a szacowana liczebność i pozyskanie łowieckie łyski, głowienki i czernicy oraz ich wpływ na rolnictwo i zapewnienie możliwości zwalczania chorób zakaźnych zwierząt jest znikomy, oceniam przedłożony do uzgodnień projekt jako logiczny kompromis pomiędzy sprawami rolnictwa i ochrony interesów polskiej wsi, a sprawami ochrony przyrody i w tym zakresie nie zgłaszam do niego uwag”. 

To nic innego, jak kupczenie dziką przyrodą. Argumenty ministra rolnictwa nie mają nic wspólnego z faktami. To czysty populizm i zbijanie politycznego kapitału kosztem cennej, dzikiej przyrody. Pan minister nie wie, co podpisuje, albo nie wie, co publikuje w mediach społecznościowych. Komunikuje sprzeczne informacje w tej samej sprawie 

– komentuje Radosław Ślusarczyk z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot.

Co się zatem stało, że Krajewski nagle zestawił dwie niezwiązane ze sobą kwestie ptaków i łosi?

„Z nieco ponad 1 tys. w 2001, ich liczebność wzrosła do ponad 40 tys sztuk. Powoduje to nie tylko ogromne straty w rolnictwie, ale ogromne zagrożenie komunikacyjne, powodując wypadki na drogach, często ze skutkiem śmiertelnym. Czas z tym skończyć” – napisał minister w tym samym poście w mediach społecznościowych.

Z naukowego punktu widzenia argumenty te nie mają żadnego uzasadnienia. Po pierwsze nie ma bowiem wiarygodnych danych, dotyczących populacji łosia. Wiadomo jedynie, że jest ich znacznie mniej niż innych jeleniowatych.

Podobnie jest w kwestii wyrokowania na temat szkód powodowanych przez łosie w rolnictwie. Nie ma wiarygodnych danych, które wskazywałyby na udział łosia w szkodach rolniczych. Eksperci potwierdzają, że określenie gatunku, który spowodował straty, jest często niemożliwe, a i samo szacowanie strat poniesionych przez rolników wciąż kuleje.

Główny problem wypadków z udziałem zwierząt jest błędna polityka ministerstwa rolnictwa, które nakazało zagrodzenie przejść dla zwierząt na już istniejących drogach w ramach pozorowanej walki z ASF. Poza tym wciąż zdarzają się te same błędy, które popełniali ministrowie za czasów PiS, ponieważ szczególnie przejścia dolne dla zwierząt często projektowane są niezgodnie ze sztuką, gdyż nie zapewniają szczególnie dużym ssakom, w tym łosiom, swobodnego przekraczania dróg przejściami pod drogą. Jak zwykle dla polityków PSL, nieprzypadkowo wspierających myśliwych, jedynym rozwiązaniem jest więc odstrzał.

W końcu kwestia wypadków. Na jakiej podstawie minister rolnictwa mówi o udziale łosi w wypadkach drogowych? Policja nie prowadzi statystyk w zależności od gatunku. Co więcej, liczba wypadków z udziałem zwierząt wykazywana przez policję podaje sumę zdarzeń drogowych zwierząt dzikich i gospodarskich. Już na tej podstawie można domniemywać, że łosie odpowiedzialne są za niewielki procent wypadków, więc nie może być to argumentem za ich odstrzałem.

Moratorium na łosia, czyli zakaz polowań na ten gatunek, obowiązuje od 10 kwietnia 2001 r. To wówczas populacja łosi drastycznie spadła, co było spowodowane polowaniami i kłusownictwem. W kolejnych latach kilkakrotnie próbowano znieść moratorium. Presja naukowców i społeczeństwa zatrzymywała jednak te próby. Ostatnia z nich miała miejsce w 2017 r., gdy ministrem środowiska był Jan Szyszko. Wtedy podnoszono te same argumenty: szkody rolnicze i leśne oraz wypadki.

Naukowcy z Komitetu Biologii Środowiskowej i Ewolucyjnej PAN wskazywali, że łoś jest gatunkiem bardzo wrażliwym na eksploatację łowiecką, dlatego istnieje wysokie ryzyko, że po zniesieniu moratorium na odstrzał liczebność populacji załamie się, jak w latach 90. 

Także zdaniem ekspertów, wbrew opinii ministra rolnictwa, łosie pełnią bardzo ważną rolę w przyrodzie, kształtując strukturę ekosystemów bagiennych i znajdujących się w pobliżu bagien ekosystemów nieleśnych, jak łąki i wrzosowiska.

Powinniśmy być dumni z tego, że Polska jako kraj potrafi chronić tak charyzmatyczne zwierzę. Łosie budzą powszechną sympatię, czym przyciągają turystów. Pełnią też niezwykle ważną rolę w przyrodzie. Moratorium mogłoby być więc zdjęte tylko pod warunkiem wpisania tego gatunku na listę gatunków chronionych. Byliśmy już blisko całkowitej utraty łosi w Polsce. Apelujemy więc do Ministerstwa Klimatu i Środowiska o rozsądek i kierowaniem się faktami naukowymi, a nie uleganie populistycznym hasłom 

– podsumowuje Ślusarczyk.

Kontakt:
Radosław Ślusarczyk, Pracownia na rzecz Wszystkich Istot, tel. 660 538 329; e-mail: [email protected]