Myśliwi w czasie pandemii koronawirusa: Hulaj dusza, piekła nie ma!
Ograniczenia w poruszaniu się, spowodowane rozprzestrzenianiem się koronawirusa wywołującego COVID-19, nie dotyczą myśliwych.
Z początkiem kwietnia weszło w życie rozporządzenie Rady Ministrów, które mimo surowych ograniczeń nakazujących wszystkim obywatelom niemal całkowitą izolację społeczną w związku z pandemią koronawirusa, uprzywilejowuje myśliwych ponad innych i zezwala na polowania – nie tylko odstrzał sanitarny dzików w celu zwalczania afrykańskiego pomoru świń (ASF), ale także hobbystyczne i rekreacyjne zabijanie zwierząt.
To jednak nie wszystko, przepisy rozporządzenia dotyczące myśliwych weszły w życie z mocą obowiązującą wstecz, co pogwałciło fundamentalną zasadę prawa lex retro non agit, mówiącą o tym że prawo nie może zmieniać wstecz reguł proceduralnych. Skąd takie desperackie i bezprecedensowe w polskim prawie posunięcie? Wytłumaczenie może być tylko jedno: tysiące polskich myśliwych, którzy bezceremonialnie wyruszyli na łowy po wejściu w życie 31 marca restrykcji o izolacji społecznej, naraziło się na słone kary grzywny. Aby je anulować, dzięki sile swojego lobbingu na najwyższych szczeblach władzy, przekonali Radę Ministrów do tego skandalicznego wyłomu. Polski Związek Łowiecki już od tygodnia oczekiwał takiego gestu rządu publikując wpierw 24 marca na swojej stronie internetowej pytania do Ministerstwa Środowiska i Ministerstwa Rolnictwa, a w końcu stanowisko, wywierając na rządzących presję.
Taryfa ulgowa dana myśliwym jest skandaliczna wobec całego społeczeństwa, które ogromnym kosztem musi dostosować się do najnowszych wymogów epidemiologicznych. Zamarła gospodarka, ludzie zostali w domach, wielu nie może wykonywać swoich codziennych zajęć i obowiązków, nie wolno pójść na spacer do parku ani pochodzić po lesie, a myśliwi, pod pretekstem prowadzenia „gospodarki łowieckiej” i walki z ASF, będą mogli bezkarnie polować – mówi Tomasz Zdrojewski z koalicji Niech Żyją!
I to nie tylko na dziki, ale na wszystkie zwierzęta, na które obecnie trwa sezon łowiecki, czyli również lisy, kuny, tchórze, borsuki, szopy, jenoty i piżmaki, a od maja - także sarny. Dodatkowe i uzasadnione kontrowersje budzi także fakt, że teraz polowania będą mogły odbywać się bez jakiejkolwiek kontroli społecznej. Już styczniowa specustawa ASF uniemożliwiła społeczny monitoring polowań wprowadzając kary za ich utrudnianie. Teraz, kiedy wszyscy inni obywatele borykają się z pandemią i zostali zmuszeni zostać w domach, nikt nie będzie mógł skontrolować aktywności myśliwych. Wiosną, kiedy w lasach, jest pełno zwierząt, a raz za razem słychać było w ostatnich miesiącach o kolejnych przypadkach skłusowanych wilków czy żubrów, nikt nie sprawdzi jakie zwierzęta padły ofiarą myśliwych. Będą mogli polować przez nikogo nieniepokojeni, czyli „hulaj dusza, piekła nie ma!”.
Polowanie nie zaczyna i nie kończy się na oddaniu strzału. To proces, na który składa się długi łańcuch spotkań międzyludzkich. Myśliwi chodzą po kilka osób, najpierw jednak muszą do swojego obwodu łowieckiego dojechać, czasem kilkanaście kilometrów. Wcześniej muszą złożyć wizytę w miejscu wyłożenia książki polowań, która może być w lokalnym sklepie spożywczym, stacji benzynowej czy nadleśnictwie. Z kolei po polowaniu czeka ich jeszcze wizyta w skupie dziczyzny, a mięso musi zostać przebadane przez weterynarza. Do tego dodajmy zakup broni i amunicji (rozporządzenie pozwala na prowadzenie tej działalności). Myśliwi będą więc odpowiedzialni za rozprzestrzenianie się korownariusa. Rozporządzenie i działania myśliwych w kontekście koronawirusa to żart z rządowego hasła „zostań w domu” – komentuje Radosław Ślusarczyk ze Stowarzyszenia Pracownia na rzecz Wszystkich Istot.
PZŁ argumentuje, że zawieszenie polowań spowodowałoby wyniszczenie polskiej trzody chlewnej przez szerzenie się ASF u dzików – „Brak gospodarki łowieckiej wręcz zrujnuje polskie rolnictwo, powodując powstawanie coraz liczniejszych szkód łowieckich oraz występowanie coraz to nowych ognisk ASF na terenie całego kraju”. Szkopuł w tym, że to właśnie intensywny odstrzał dzików powoduje rozprzestrzenianie się epidemii ASF i lawinowy przyrost nowych przypadków wirusa u dzików. Dowodzi tego każdy kolejny rok walki z tą epidemią obliczonej na masowy odstrzał, wbrew zaleceniom naukowców. Po wejściu w życie 20 stycznia tego roku nowej specustawy ASF ponownie zaczęła się rzeź tych zwierząt, z opłakanym skutkiem. Jak wskazują najnowsze dane Głównego Inspektoratu Weterynarii rekordowo wzrosła liczba nowych przypadków ASF u dzików. W czasie pierwszego kwartału 2020 w kraju potwierdzono aż 1729 przypadków pomoru, tyle co w ciągu trzech pierwszych kwartałów ubiegłego roku. Argument o stratach w uprawach również trąci fałszem. Na polach, w czasie wczesnej wegetacji, nie ma jeszcze upraw, w tym ulubionej przez dziki kukurydzy. Są tylko oziminy, których teraz dziki nie jedzą.
We Francji myśliwi także chcieli, żeby surowe warunki izolacji ich nie obowiązywały. Szef tamtejszej federacji myśliwych pouczał kolegów, że wychodząc na polowanie mogą tłumaczyć, że idą w celach zawodowych lub uprawiać dozwoloną podstawową aktywność fizyczną. Wywołało to jednak takie oburzenie społeczne, że francuskie ministerstwo ekologii wyraźnie ogłosiło, że myśliwych obowiązują takie same reguły jak resztę społeczeństwa.
Czy u nas przywołanie myśliwskiego lobby do porządku będzie możliwe? To zależy od nas: mediów i organizacji pozarządowych. Najlepsze co w tej chwili możemy zrobić, to pisać i mówić o tym kuriozalnym rozporządzeniu, które z myśliwych czyni uprzywilejowaną kastę, narażając zdrowie i życie reszty obywateli, a także szkodząc polskiej przyrodzie.
Kontakt:
Radosław Ślusarczyk, Pracownia na rzecz Wszystkich Istot, tel. 660 538 329, [email protected]