Senat RP za biznesem czy ludźmi i przyrodą?
Już jutro odbędzie się senackie głosowanie dotyczące projektu szkodliwej dla ludzi i przyrody nowelizacji ustawy OOŚ. W Sejmie projekt został przeprocedowany w ekspresowym terminie trzech dni. Na każdym z tych etapów strona społeczna nie miała możliwości wypowiedzenia się, a zgłoszone w toku konsultacji społecznych merytoryczne uwagi nie zostały uwzględnione. Senacka Komisja Środowiska zignorowała także krytyczne stanowisko Rzecznika Praw Obywatelskich oraz jego wystąpienie do Marszałka Senatu.
Projekt nowelizacji ustawy ooś wywołuje ogromne kontrowersje społeczne. Beneficjentem zmiany prawa będą inwestorzy, jego ofiarami zaś przyroda i osoby zagrożone uciążliwymi inwestycjami, tj. składowiska i spalarnie śmieci, chlewnie, fermy kurze i futerkowe. Projekt firmowany jest przez Ministerstwo Środowiska, które przekonuje, że nie ma żadnego problemu. Tak samo przekonywali podczas wycinki Puszczy Białowieskiej czy Lex Szyszko. Zanim wycofano się ze szkodliwych pomysłów, zdewastowano Puszczę i dokonano rzezi drzew w miastach. Ustawa Lex inwestor to ten sam mechanizm, zanim poprawimy ustawę inwestorzy zrealizują swoje zamierzenia, które w obecnych uwarunkowaniach prawa są niemożliwe do realizacji – mówi Sylwia Szczutkowska z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot.
Projekt spowoduje:
1. Przeforsowanie szkodliwych przedsięwzięć w planach zagospodarowania przestrzennego.
Nowelizacja umożliwi odstąpienie od sporządzania strategicznej oceny oddziaływania na środowisko dla nowych oraz zmiany dokumentów planistycznych, nawet dla tych które wyznaczają ramy dla realizacji przedsięwzięć mogących znacząco oddziaływać na środowisko i takich, których realizacja może spowodować znaczące oddziaływanie na obszar Natura 2000. Projekt otwiera pole do nadużyć, z którego skorzystają inwestorzy szkodliwych dla ludzi i przyrody przedsięwzięć bez żadnego mechanizmu nadzoru organów ochrony środowiska. Pogłębi także chaos architektoniczny.
2. Niewiedzę o planowanej w sąsiedztwie inwestycji.
Jeżeli potencjalnych stron postępowania będzie więcej niż 10, urząd już nie zawiadomi nas o wszczęciu i przebiegu postępowania listownie. Sami będziemy musieli szukać informacji o inwestycji czyli monitorować internetowe Biuletyny Informacji Publicznej gminy. Doświadczenie pokazuje, że już obecnie mieszkańcy dowiadują się o sąsiadujących z nimi przedsięwzięciach dopiero w momencie rozpoczęcia ich budowy.
3. Ograniczenie czynnego udziału stron w postępowaniu.
Osoby, które nie wzięły udziału w postępowaniu nie z własnej winy (np. zostały pominięte przez urząd), nie będą miały już prawa do żądania wznowienia postępowania. Szybkość w załatwianiu spraw inwestora jest więc nadrzędna wobec ochrony praw i interesów lokalnych społeczności. Wykluczeni z uczestnictwa w postępowaniu będą także faktyczni właściciele nieruchomości, którzy nie figurują w księgach wieczystych.
4. Celowe wyłączanie sąsiadów z postępowań.
Wprowadzenie kryterium odległościowego, tj. 100 m od terenu posadowienia inwestycji, w miejsce sąsiedztwa z działką na której zlokalizowana będzie inwestycja stanowi otwarcie drogi do omijania prawa, czyli takiego lokalizowania uciążliwych inwestycji w terenie, aby wykluczyć udział społeczny z postępowań środowiskowych. Wystarczy nawet 8 hektarowa działka by zamknąć się w jej granicach ze 100 m buforem oddziaływania. Nie jest to duży teren. Średnia powierzchnia gospodarstw rolnych np. w woj. dolnośląskim to 16,72 ha, kujawsko-pomorskim 16,14 ha; zachodniopomorskim 30,78 ha.
W takiej sytuacji mieszkańcy nie będą uznani za stronę postępowania, a co za tym idzie nie będą mieli uprawnień do obrony swoich praw w sądzie. Udział zaangażowanej społeczności w procedurach to dla inwestora często być albo nie być przedsięwzięcia.
5. To my będziemy musieli udowodnić, że inwestycja nam szkodzi.
Strona rządowa przekonuje, że interesy lokalnych społeczności będą zabezpieczone przez dwa dodatkowe kryteria ustalania kręgu stron postępowania, tj. oddziaływania ponadnormatywne i takie, które mogą wprowadzać ograniczenia w zagospodarowaniu nieruchomości. Brzmi przekonująco? To pozory. Ustaleń w zakresie ponadnormatywnych oddziaływań i znaczącego oddziaływania dokonuje się w Raporcie środowiskowym, czyli w dokumencie przygotowywanym na zlecenie inwestora. Nie znamy sytuacji, w której inwestor przyznałby się, że jego inwestycja powoduje przekroczenie norm emisji czy znacząco negatywnie wpływa na środowisko, ponieważ z automatu przekreśla to szanse na realizację przedsięwzięcia. To sąsiedzi inwestycji będą więc musieli udowodnić w toku postępowania, że ich działki są narażone na szkodliwe oddziaływania inwestycji. Koszt przygotowania kontrraportu to często kilkanaście - kilkadziesiąt tysięcy złotych, niezbędne jest także wynajęcie obsługi prawnej. Dla zdecydowanej większości ludzi skuteczna obrona przed uciążliwymi inwestycjami będzie więc nieosiągalna. W praktyce krąg stron ustalany będzie tylko na podstawie kryterium 100 m od terenu inwestycji.
6. Inwestor sam będzie wydawał sobie decyzję.
Projekt oddaje kompetencje wójtom, burmistrzom i prezydentom miast do wydawania decyzji środowiskowej dla własnych inwestycji, co oznacza że gmina będzie rozstrzygać we własnej sprawie. To powrót do przepisów, które zostały zmienione z uwagi na naruszenie prawa UE, które zakazuje konfliktu interesów. Nowe przepisy i tak trzeba będzie zmienić, ale w międzyczasie gminy pośpiesznie zrealizują program budowy dróg samorządowych i mosty dla regionów.
7. Pogłębienie problemów prawnych naszego kraju.
Już obecnie Komisja Europejska prowadzi w stosunku do Polski procedurę naruszenia Dyrektywy OOŚ, czyli aktu nadrzędnego w stosunku do znowelizowanej ustawy. Przeciwko Polsce toczą się także trzy postępowania w Komitecie Konwencji z Aarhus w związku z ograniczaniem obywatelom praw do sądów w sprawach środowiskowych np. dla planów urządzania lasów. Inicjator zmiany prawa jest tego świadomy, ponieważ uczestniczy w wymianie korespondencji z ww. instytucjami.
Do Stowarzyszenia zgłaszają się kolejne osoby reprezentujące zagrożone uciążliwymi inwestycjami społeczności. To głównie mieszkańcy wsi i małych miejscowości, w tym także ci, którzy prowadzą tradycyjną produkcję rolną. Pozostaną oni bezsilni wobec wielkich korporacji przemysłowych. Po Lex Szyszko w Polsce na potęgę znikały drzewa, po Lex Inwestor jak grzyby po deszczu po sąsiedzku będą wyrastały chlewnie, kurniki przemysłowe, spalarnie, garbarnie, składowiska odpadów. Senat może temu zapobiec – komentuje Sylwia Szczutkowska.
Kontakt:
Sylwia Szczutkowska, Stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot, tel. 512281664, e-mail: [email protected]