DZIKIE ŻYCIE

Bez kompromisów w obronie morskiej fauny

Olgierd Dilis

Trudno znaleźć organizację, która dla ochrony życia oceanicznego robi więcej niż Sea Shepherd, czyli Morski Pasterz. Jeszcze trudniej zaś taką, która czyni to w bardziej bezkompromisowy i spektakularny sposób, przynoszący konkretne, natychmiastowe skutki.

Nie powinny więc dziwić kontrowersje narosłe wokół Morskiego Pasterza. Wzbudza on zarówno głęboki szacunek i podziw ze strony znacznej części światowej opinii publicznej, jak i otwartą nienawiść wśród grup interesu czerpiących zyski z rabunkowej eksploatacji zasobów morskich, często z naruszeniem prawa międzynarodowego, nie mówiąc o jakimkolwiek uwzględnieniu dobra ekosystemu i zagrożonych gatunków czy o etycznym aspekcie mordowania wielkich, inteligencją nie ustępujących naczelnym, ssaków morskich.

Nawet niektórym organizacjom ekologicznym, bardziej kompromisowym, dbającym o dobry wizerunek w ramach dominującego systemu wartości, zdarza się wysuwać pod adresem Sea Shepherd absurdalny zarzut „ekoterroryzmu”. Kontrowersje te są naturalne. Każda działalność godząca w czyjeś konkretne interesy w obronie istotnych wartości, musi być kontrowersyjna.


Załoga Sea Shepherd na nadmuchiwanej łodzi Zodiak ściga japońskich wielorybników na łodzi-przetwórni Nisshin Maru. Fot. Josh Gunn / Sea Shepherd
Załoga Sea Shepherd na nadmuchiwanej łodzi Zodiak ściga japońskich wielorybników na łodzi-przetwórni Nisshin Maru. Fot. Josh Gunn / Sea Shepherd

Założone w roku 1977, Sea Shepherd Conservation Society (SSCS) jest nie nastawioną na zysk, międzynarodową organizacją, której misję stanowi położenie kresu rzezi dzikiego życia oraz dewastacji jego siedlisk w światowych oceanach, a także ochrona morskich gatunków i ekosystemów dla przyszłych pokoleń. Zgodnie ze swymi deklaracjami, SSCS nie stroni od taktyki akcji bezpośredniej, gdy wymaga tego śledzenie, dokumentowanie i udaremnianie nielegalnych działań godzących w dziką przyrodę. W działaniach swych SSCS odwołuje się do przyjętej przez ONZ Światowej Karty na Rzecz Przyrody, dającej jednostkom prawo podejmowania działań mających na celu wprowadzanie w życie prawa dotyczącego ochrony dzikiego życia.

Deklaracje te dalekie są od gołosłowności. Na przestrzeni swego istnienia Marynarka Wojenna Neptuna (Neptun’s Navy), przynależąca do Morskiego Pasterza, zatopiła dziewięć statków wielorybniczych, nigdy zaś nie została postawiona w stan oskarżenia, gdyż w świetle prawa międzynarodowego, powstrzymywała jedynie działania o charakterze kryminalnym. Warto przy tym nadmienić, że nikt nie został w wyniku tych akcji pozbawiony życia ani nie poniósł trwałego uszczerbku na zdrowiu, wskutek czego wszystko, co Morski Pasterz robi, włącznie z najbardziej radykalnymi aktami sabotażu, polegającymi na taranowaniu statków, wpisuje się w szeroko pojmowaną ideę walki bez stosowania przemocy.

Właśnie interpretowanie zasad niestosowania przemocy stanowi główną kość niezgody pomiędzy Sea Shepherd a Greenpeace. Greenpeace zarzuca Sea Shepherd nadmierny radykalizm, ci zaś odpowiadają zarzutem zupełnego jego braku, nadmiernej ugodowości, czegoś, co trafnie ująć można coraz powszechniej używanym, pochodzącym z angielskiego słowem „sofciarstwo”. Kiedy zarzuty takie stawia założyciel Sea Shepherd, Kapitan Paul Watson, to ewidentnie wie on, co mówi. Sam jest bowiem współzałożycielem Greenpeace, z której to organizacji odszedł, aby, jak twierdzi, prowadzić działalność realną, nie zaś głównie pozorną. Kapitan Watson wielokrotnie, jak twierdzi, proponował Greenpeace połączenie sił, podjęcie wspólnych działań. Ostatnia taka daremna próba miała miejsce podczas zimowej (2008–2009) Operacji Musashi, wymierzonej w japońskich wielorybników zabijających wieloryby na Morzu Arktycznym pod pretekstem badań naukowych, a następnie handlujących ich mięsem. Kampania ta zakończyła się ogromnym zwycięstwem obrońców wielorybów. Spośród planowanych 935 przewidzianych do zabicia płetwali karłowatych, zamordowano tylko 679 osobników, natomiast spośród 50 planowanych do zabicia finwali zginął tylko jeden. Japońska Agencja Rybołówstwa przyznaje, że tak słaby wynik był wynikiem akcji podejmowanych przez przeciwników tego procederu.


Kapitan Paul Watson i aktorka Darryl Hannah przed statkiem Steve Irwin w Brisbane w Australii, przed Operacją Musashi w Antarktyce. Fot. Eric Cheng / Sea Shepherd
Kapitan Paul Watson i aktorka Darryl Hannah przed statkiem Steve Irwin w Brisbane w Australii, przed Operacją Musashi w Antarktyce. Fot. Eric Cheng / Sea Shepherd

Warto tutaj powiedzieć trochę więcej o tym niezwykłym człowieku, odnajdującym się w tylu różnych rolach i nigdy nie tracącym z pola widzenia nadrzędnej idei, jaką jest ochrona morskiej fauny. Jest on nie tylko marynarzem i ekowojownikiem, lecz także pisarzem, wykładowcą, negocjatorem, menedżerem zarządzającym potężnym zespołem ludzkim. Paul Watson od dzieciństwa żył w bliskim kontakcie z przyrodą i bardzo się nią interesował, prowadził też dość surowy tryb życia. Jego życiowe motto, umieszczone na oficjalnej stronie Sea Shepherd, brzmi: „Mam zaszczyt służyć wielorybom, delfinom, fokom – i wszystkim innym stworzeniom na tej Ziemi. Ich piękno, inteligencja, siła fizyczna i duchowa są dla mnie inspiracją. Istoty te przemawiają do mnie, dotykają mnie, moją nagrodą jest przyjaźń licznych przedstawicieli różnych gatunków. Jeśli wieloryby przetrwają i rozprzestrzenią się, jeśli foki będą nadal rodzić młode, i jeśli będę w stanie wnieść swój wkład w ich przyszły dobrostan, będę zawsze szczęśliwy”.

Działania bezpośrednie w obronie dzikiej przyrody Paul Watson rozpoczął już w wieku dziewięciu lat, kiedy to po tym, jak traperzy zabili jednego z jego przyjaciół-bobrów, zajął się niszczeniem potrzasków. W tym okresie zdarzało mu się też sabotować polowania na jelenie i kaczki. Jednakże jego zaangażowanie w szerzej zakrojone kampanie zaczęło się od udziału, z ramienia Sierra Club, w działaniach skierowanych przeciwko podmorskim próbom nuklearnym USA w rejonie Wyspy Amchitka w latach 1969–1971. Motywowała go chęć zapobieżenia szkodom, jakie próby tego rodzaju wyrządzają morskiej przyrodzie. To w wyniku owych działań powstała organizacja Greenpeace, nazwana tak od statków zaangażowanych w kampanię: Greenpeace i i Greenpeace Too. Paul Watson otrzymał w nowo powstałej organizacji numer członkowski 007.

Już jako aktywista Greenpeace, Watson współorganizował w roku 1974 pierwszą kampanię antywielorybniczą. W 1975 r. jako pierwszy w historii, obok Roberta Huntera, zdecydował się narazić własne życie w obronie wielorybów poprzez wpłynięcie pontonem pomiędzy grupę kaszalotów i strzelający harpunami radziecki statek wielorybniczy. To wtedy miało miejsce wydarzenie przełomowe w jego życiu. Jak wspomina, śmiertelnie ranny kaszalot na moment wysunął łeb z wody w kierunku jego pontonu. Wystarczyło to Watsonowi, aby dostrzec w jego gasnącym wzroku błysk zrozumienia. Miał uczucie, że zwierzę to zdawało sobie sprawę z charakteru działań aktywistów. W wyniku tego doświadczenia, Watson złożył ślubowanie bycia dozgonnym obrońcą wielorybów i wszystkich innych morskich stworzeń.

Inne ekstremalne, też bardzo inicjacyjne doświadczenie miało miejsce w roku 1977, kiedy to Watson w proteście przeciwko rzezi fok grenlandzkich przykuł się do przymocowanej do dźwigara radzieckiego statku sterty foczych skór. Reakcją załogi było przeciągnięcie go po lodzie, uderzenie nim kilkakrotnie o kadłub statku, kilkakrotne zanurzenie go w lodowatej wodzie aż stracił czucie w kończynach, a następnie przytomność, wreszcie wciągnięcie na pokład, przeciągnięcie nim pośród krwi i tłuszczu fok, skopanie i podduszenie przyciskanym do twarzy foczym sadłem. Nie złamało to, jak widać z późniejszych działań, tego tyleż wrażliwego, co i twardego człowieka. Przeciwnie – wzmocniło jego determinację i hart ducha. W tym samym roku miejsce Roberta Huntera zajął w kierownictwie Greenpeace Patric Moore, który sprzeciwiał się akcjom bezpośrednim i wprost poinformował Watsona, iż nie będzie mu wolno poprowadzić kolejnej kampanii w obronie fok. Stało się to przyczyną opuszczenia przez niego biurokratyzującej się i grzęznącej w kompromisach organizacji i założenia własnej.


Fot. acroamatic
Fot. acroamatic

Poza wielorybami i fokami, współczesne kampanie Sea Shepherd dotyczą m.in. delfinów, rekinów i ekosystemu Wysp Galapagos. Szykuje się nowa kampania, tym razem na Morzu Śródziemnym, przeciwko nielegalnym połowom tuńczyków błękitnych. Jak twierdzi Kapitan Watson, uczestniczy w tym procederze około sześciuset statków i jeśli będzie trzeba, to skłonny jest zatopić je wszystkie.

Działalność organizacji opiera się w znacznym stopniu na pracy woluntariuszy, zarówno tych lądowych, jak i pływających po morzach pod charakterystyczną czarną flagą z trupią główką. Od tych ostatnich oczekuje się szczególnej determinacji, wściekłości na barbarzyństwo, jakie człowiek wykazuje wobec morskich gatunków. Potrzebni są sternicy motorowodni, płetwonurkowie, operatorzy różnych maszyn, piloci śmigłowców, medycy, kucharze, fotografowie, spawacze itp. Nie oferuje się im wypłaty, za to muszą być przygotowani na długie godziny pracy, niebezpieczne warunki, ekstremalną pogodę. Gwarantowaną mają przygodę, poczucie spełnienia, doświadczenie, które będą pamiętać całe życie.

Kapitan Watson został za swą działalność uhonorowany licznymi prestiżowymi nagrodami. Wśród znanych osób deklarujących poparcie dla Sea Shepherd jest m.in. obecny Dalaj Lama. Osobiście uważam, że działalność tej organizacji jest niezwykle ważna i godna podziwu. Może ona też być ogromną inspiracją i lekcją strategii działań w obronie przyrody, niekoniecznie morskiej.

Olgierd Dilis