DZIKIE ŻYCIE

Atom nie przejdzie

Jarema Dubiel

Budowa elektrowni jądrowych to program niechciany, niebezpieczny, niezwykle kosztowny i nieetyczny. Budowa całego systemu elektrowni jądrowych była jednym z pierwszych dekretów stanu wojennego. Katastrofa w Czarnobylu nieco ostudziła te zapędy. Protesty społeczne okazały się skuteczne. Po 2005 r. problem w Polsce ożył ponownie.

W Europie z uwagi na wysokie koszta, wysokie ryzyko i szacunek dla opinii społecznej, Portugalia, Grecja, Irlandia i Dania całkowicie zrezygnowały z elektrowni atomowych. Generalnie Europa od energii jądrowej odeszła. Wiele krajów postanowiło być „nuclear free zone”, np. Włochy wyłączyły cztery działające reaktory, Austria nie uruchomiła zbudowanej elektrowni jądrowej. Niemcy i Szwecja ogłosiły plan rezygnacji z energetyki jądrowej.


Demonstracja Inicjatywy Antynuklearnej, Warszawa. Fot. Lech „Lele” Przychodzki
Demonstracja Inicjatywy Antynuklearnej, Warszawa. Fot. Lech „Lele” Przychodzki

W Wiedniu mieści się Międzynarodowa Agencja Energii Jądrowej. Zatrudnieni są tam najwybitniejsi specjaliści na świecie. Ich głos zadecydował, że Austria wydała zakaz budowy elektrowni jądrowych, a zakaz składowania odpadów nuklearnych ma wpisany do konstytucji.

W USA od 30 lat nie zbudowano żadnego reaktora. Australia, która ma największe źródła materiałów radioaktywnych, nigdy nie zbudowała elektrowni jądrowej. Świat cywilizowany, zachodni, od energetyki nuklearnej odchodzi, natomiast Trzeci Świat i świat totalitarny, np. Chiny, Indie, kraje arabskie, wszyscy oni energii jądrowej chcą. Myślę, że nie chodzi tu tylko o energię, ale też o to, że produkty odpadowe wytwarzania paliwa nuklearnego stają się budulcem dla bomby atomowej.

Brudna i niebezpieczna energia

Często słyszę, że jest to czysta energia. Prześledźmy więc cykl paliwowy. W procesie użytkowania elektrowni jądrowych wyróżniamy następujące etapy.

  • Wydobycie rudy uranu

Zwykle wydobywa się rudy o zawartości 0,1% uranu. Największą katastrofą ekologiczną spowodowaną wydobyciem uranu była odkrywkowa kopalnia Rossing w Namibii (zawartość uranu w rudzie wynosi 0,029%). Ten teren zawiera 350 mln ton rakotwórczych odpadów ze wstępnej obróbki rudy uranu.

Jedną z metod jest wypłukiwanie uranu kwasem siarkowym. W czeskiej kopalni uranu Straż pod Ralskiem (niedaleko Polski) wpompowano do ziemi 3,7 mln ton kwasu siarkowego i skażono 235 mln m3 wody. Wyekstrahowanie uranu z rudy odbywa się za pomocą kwasu siarkowego. Powstaje wówczas półprodukt zwany „yellow cake”. Ten półprodukt oczyszcza się z siarki związkami fluoru. Są to związki silnie toksyczne.

  • Wzbogacenie uranu – produkcja paliwa

Do wytworzenia 200 ton uranowego paliwa trzeba wytworzyć ponad 130 tys. ton toksycznych odpadów. Produktem ubocznym wzbogacania uranu jest uran zubożony. Wykorzystuje się go do produkcji zbrojeniowej. Wybuchy uranowej amunicji skaziły ziemie w byłej Jugosławii, Iraku, Afganistanie... i setki tysięcy ludzi. Na terenie Faludży, gdzie używano amunicji uranowej, uszkodzenia płodów wzrosły 11-krotnie.

  • Transport rudy, paliwa, odpadów

Według źródeł niemieckich, każdego roku wykonuje się około 100 000 przewozów na potrzeby przemysłu jądrowego (w tym 10 000 przewozów w Niemczech). Myślałem o tym, gdy w listopadzie 2010 r. w Białymstoku płonęły cysterny i lokomotywy, bo maszynista nie zareagował na znak „stop”...

Budowa elektrowni wodno-szczytowej w Żarnowcu rozpoczęła się w 1976 r. i zakończyła po siedmiu latach. Niezrozumiałe wydaje się lokalizowanie reaktora jądrowego poniżej sztucznego jeziora elektrowni szczytowo-pompowej. Górny (sztuczny) zbiornik ma powierzchnię 122 hektarów i pojemność 13 600 tys. m3. Wały zbiornika przeciekają od lat.

W Żarnowcu występuje też uskok tektoniczny, a w starych księgach parafialnych są zapisy o lokalnych trzęsieniach ziemi. Cały obszar od Szczecina po Królewiec jest obszarem czynnym sejsmicznie. W 2004 r. w Kaliningradzie było silne trzęsienie ziemi. Zachęceni polską biernością, Rosjanie chcą zbudować tam swoją elektrownię jądrową.

Cały ten system opiera się na człowieku. Ludzie:

  • wydobywają z ziemi radioaktywne rudy
  • przewożą je do zakładu wzbogacania uranu
  • przerabiają je
  • przewożą uzyskane z przeróbki radioaktywne koncentraty do fabryki elementów paliwowych
  • z nich sporządzają radioaktywne elementy paliwowe do reaktorów
  • przewożą te elementy do reaktorów
  • obsługują i kontrolują te reaktory
  • usuwają wykorzystane elementy paliwowe
  • przewożą je do zakładów odzysku i przeróbki paliwa
  • wykonują prace przy przeróbce i odzysku
  • doprowadzają odzyskane paliwo do zakładów budowy prętów
  • opiekują się radioaktywnymi odpadami
  • unieszkodliwiają, to znaczy zakopują lub zatapiają

(Robert Jungk, Państwo atomowe, PiW 1982)

Zawsze może zdarzyć się wśród pracowników samobójca, bojownik, wariat czy bandyta. Do katastrofy prowadzić może też rutyna.

Anty-zdrowie

Badania nad wpływem elektrowni nuklearnej na zdrowie okolicznych mieszkańców nie pozostawiają wątpliwości. Badania takie prowadzono w Wielkiej Brytanii wokół ośrodka Sellafield, gdzie przetwarzane są odpady radioaktywne. Tuż obok znajduje się też elektrownia atomowa i reaktor, który wybuchł w 1957 r. Stwierdza się tam silne skażenie radioaktywne i zwiększoną zachorowalność na choroby nowotworowe, głównie na białaczkę. Podobne badania przeprowadzono w Niemczech w promieniu 50 kilometrów od reaktorów atomowych, które nigdy nie wybuchły i nie miały większych awarii. Zauważono tam dwukrotnie większą zachorowalność na białaczkę i inne choroby nowotworowe. Dotyczy to szczególnie organizmów młodych. Ludzie starsi, którzy przyjeżdżają tam mieszkać, są odporniejsi. Konsekwencje ponoszą przede wszystkim dzieci i młodzież – ci, którzy się tam rodzą i dorastają.


Demonstracja Inicjatywy Antynuklearnej, Warszawa. Fot. Lech „Lele” Przychodzki
Demonstracja Inicjatywy Antynuklearnej, Warszawa. Fot. Lech „Lele” Przychodzki

Wiadomo, że elektrownia atomowa, nawet jeżeli w miarę bezawaryjna, to jednak zawsze trochę „popuszcza”. Raz popuści trochę skażonej wody, innym razem gazów lub radioaktywnej pary wodnej. Tak więc z czasem skażenie to się kumuluje. Do niedawna odpady topiono w morzu. Do morza spuszcza się radioaktywną wodę z basenów chłodniczych. W La Hague, francuskim zakładzie przetwarzania odpadów jądrowych, normy zanieczyszczeń przekraczane są setki razy (wg Greenpeace). Często płynne odpady radioaktywne rozpuszcza się w wodzie do poziomu zgodnego z normą i spuszcza do pobliskiego akwenu. Jedyne w Polsce składowisko odpadów radioaktywnych mieści się w starej carskiej twierdzy nad Narwią (Różan).

Koszt oczyszczenia skażonego środowiska wokół zakładów Sallefield w Anglii liczony jest na 100 mld euro i jakoś nikt nie kwapi się rozpocząć ten proces, a beczki w morzu rdzewieją. Traci tak naprawdę cały biotop, wszystko, co żyje. Jedynie karaluchy mają się dobrze, gdyż mają kilkaset razy większą od człowieka odporność na skażenia radioaktywne.

Związek pomiędzy katastrofą w Czarnobylu a zachorowalnością na białaczkę i inne choroby nowotworowe jest dla mnie oczywisty. Badania były prowadzone, ale są one upolitycznione i z tego, co wiem, w Polsce, na Białorusi i Ukrainie raczej minimalizuje się skutki Czarnobyla, twierdząc nawet, że awaria nie ma wpływu na zachorowalność. Z drugiej strony, słyszałem, że Rosja wypłaca siedmiu milionom ludzi odszkodowania i renty z tytułu Czarnobyla. Nie posądzam jednak Rosji o działalność charytatywną.

Tam, gdzie atomowe lobby ma duże wpływy, powszechne jest kłamstwo, że małe dawki promieniotwórczości nie są szkodliwe, a nawet służą zdrowiu. Teoria ta, skompromitowana już w latach 30., w Polsce przeżywa renesans.

W prognozie do oceny oddziaływania na środowisko programu budowy elektrowni jądrowej w Polsce znalazłem zdanie: Wpływ małych dawek promieniowania, jakie mogą być emitowane podczas normalnej pracy elektrowni był przedmiotem długoletnich badań ludności i wybranych grup pracowników lub pacjentów. Stwierdzono, że małe dawki promieniowania nie powodują negatywnych skutków zdrowotnych. Wręcz przeciwnie, większość wyników badań wskazuje na pozytywne oddziaływania małych dawek promieniowania na organizmy żywe, w tym na człowieka, wykazując działanie antynowotworowe (s. 58). Pokazuje to, jak bezczelna jest propaganda atomistów. Jeśli tak dalej pójdzie, to każą nam płacić klimatyczne za mieszkanie w skażonej strefie.


Demonstracja Inicjatywy Antynuklearnej, Warszawa. Fot. Lech „Lele” Przychodzki
Demonstracja Inicjatywy Antynuklearnej, Warszawa. Fot. Lech „Lele” Przychodzki

Ile to kosztuje?

Koszt budowy jednego prototypowego francuskiego reaktora III generacji (w tym wypadku nie oznacza to większego bezpieczeństwa, lecz większą wydajność) w Olkiluoto w Finlandii miał wynosić 3,2 mld euro. Obecnie wiadomo, że koszt przekroczył 5,3 mld euro, a końca budowy nie widać. Niezależni eksperci twierdzą, że na 7 mld euro się nie skończy.

Na placu budowy w 2008 r. naliczono 2400 firm i 4000 robotników z 60 różnych krajów. Niektórzy nie znali angielskiego, który był oficjalnym językiem na placu budowy. W trakcie kontroli wykryto 3000 usterek! Sprawa znalazła się w sądzie: francuska AREVA kontra operator energetyczny TVO, i vice versa. Procesują się o miliardy euro, co dodatkowo podwyższy koszty.

Nie ma też ani jednej prywatnej firmy ubezpieczeniowej gotowej asekurować taki obiekt i konsekwencje jego działalności. Obecnie ubezpieczenia gwarantują rządy państw. W konsekwencji koszty i tak spadają na podatnika. W Niemczech ubezpieczenie gwarantowane jest kwotą 2,5 mld euro, w Meksyku wynosi 12 mln dolarów. Dyskusja w Polsce na ten temat jeszcze się nie zaczęła, ale obawiam się, że pod tym względem bliżej nam będzie do Meksyku niż do Niemiec.

Mówiąc o kosztach, warto przytoczyć za prof. Władysławem Mielczarskim dwa przykłady.

Pierwszym przykładem może być Department of Energy (DoE) z USA. Audytorzy DoE sprawdzali dokładnie biznes plan elektrowni w Calvert Clivs 3, w której całkowity koszt bloku 1600 MW został określony w 2008 roku na 9 miliardów dolarów, czyli około 4,3 miliona euro/MW. Agencja ratingowa Moodys przyjmuje dla obliczeń modelowych około 5,4 miliona euro/MW. To są bardzo wiarygodne instytucje.

Czy jednak nie można zbudować elektrowni atomowej taniej? Niestety nie. Kilka dni temu przedstawiono plany budowy elektrowni atomowej w Kaliningradzie przez rosyjską firmę Energoatom. Elektrownia ma mieć moc 2300 MW i kosztować 14 miliardów dolarów, czyli po przeliczeniu około 4,5 miliona euro/MW. Jak widać, aktualne dane z kilku źródeł są bardzo spójne. Jeżeli ktoś twierdzi, że może to być taniej, to nie wie o czym mówi.

artykuł-wywiad na portalu chronmyklimat.pl z prof. Władysławem Mielczarskim po artykule Czy Polsce potrzebna jest energetyka jądrowa?

Przemilczane w obliczeniach ekonomicznych są koszty społeczne budowy elektrowni jądrowych, m.in. koszty zanieczyszczenia środowiska.

A jak oszacować koszty przechowywania odpadów przez 100 tysięcy lat, skoro nie wiadomo jak to zrobić, a najlepsze pojemniki na odpady nie wytrzymują dłużej, niż 300-500 lat. Kto miałby to zrobić i ponosić koszty? Kto poniesie koszty i leczenia ewentualnych chorób?

Zabezpieczenie zużytego materiału – wciąż radioaktywnego – nadal pozostaje nierozwiązanym problemem. Kosztem miliardów dolarów wykonano takie składowisko w USA w Yucca Mountain, jednak do dziś nie jest czynne. Powszechną praktyką jest składowanie tych odpadów na terenie elektrowni. Kiedy podliczono w USA koszty budowy „supermogilnika” w Yucca Mountain, wyniosły one… 95 miliardów dolarów. Budowę przerwano. Podpisano kontrakt z Rosją o „wzajemnie korzystnej współpracy w dziedzinie atomistyki”.


Demonstracja Inicjatywy Antynuklearnej, Warszawa. Fot. Lech „Lele” Przychodzki
Demonstracja Inicjatywy Antynuklearnej, Warszawa. Fot. Lech „Lele” Przychodzki

Również w polskich projektach jądrowych przewiduje się Rosję jako odbiorcę wysokotoksycznych odpadów jądrowych. Rażąca jest niefrasobliwość takiego podejścia. Rosja za tego typu usługi może podnieść ceny nawet 1000-krotnie, bo nie ma ceny na zatruwanie ziemi i wód.

Przez setki i tysiące lat trzeba będzie ten odpad nadzorować, a to przecież kosztuje. My zużyjemy energię, a za odpad płacić będą nasze dzieci, wnuki, prawnuki…

Koszty są przyczyną, że prawie nigdzie na świecie nie ma prywatnej elektrowni atomowej. Zwykle właścicielem lub większościowym udziałowcem jest państwo, a to oznacza, że koszty ponoszą obywatele.

Aspekt społeczny i atomowa propaganda

Elektrownie jądrowe to obiekty obciążone ogromnym ryzykiem. Pracownicy muszą być kontrolowani, podsłuchiwani, poddawani testom psychologicznym, sprawdzani pod kątem sytuacji rodzinnej itd. Zaawansowaną kontrolę uzasadnia się wymogiem bezpieczeństwa i nikt się jej nie sprzeciwi. Ministerstwo transportu już wydało rozporządzenie, że o transportach materiałów radioaktywnych nie będzie się informowało społeczeństwa, co oznacza, że nie będą znane trasy ani terminy transportów. Nie będą o nich wiedzieć władze lokalne ani samorządowe. Efektem jest odbieranie społeczeństwu prawa do informacji.

Atrofię wartości demokratycznych widzimy już teraz, patrząc na fałszerstwa badań opinii społecznej. W Polsce poparcie dla pomysłu energii jądrowej jest małe. Fałszuje się więc badania opinii społecznej, zadając pytania tendencyjne i sugerujące odpowiedź. Propaganda rządowa przypomina czasy komunizmu. 21 grudnia 2006 r. na pierwszej stronie „Gazety Wyborczej” ukazał się tekst Piotra Cieślińskiego: Badania wykonał Pentor „Czy Polacy chcą energii atomowej?”. Oczywiście „tak” i to aż 61%. Wnioski wyciągnięto na podstawie pytania zadanego próbie 1016 Polaków. Brzmiało ono: Czy zaakceptowałbyś budowę w Polsce nowoczesnej i bezpiecznej elektrowni jądrowej, aby zmniejszyć nasze uzależnienie od dostaw ropy i gazu oraz ograniczyć emisje dwutlenku węgla do atmosfery zapobiegając w ten sposób zmianom klimatycznym?


Plakat marszu o Polskę wolną od atomu
Plakat marszu o Polskę wolną od atomu

Autor przyznaje, że pytania są tendencyjne, co nie przeszkadza mu sugerować, że jeszcze kilka lat temu ludzie mówili EJ „nie” – Bez względu na korzyści jakimi ich nęcono. O tym, że całe to badanie jest nic nie warte, nawet się nie zająknął. Zakłamane pytanie daje zakłamaną odpowiedź. Nie ma bezpiecznych EJ i nie ma bezpiecznego rozwiązania dla problemu odpadów radioaktywnych. Przykro, że „Gazeta Wyborcza” i Pentor tak nisko upadły.

W marcu 2009 r. w Ministerstwie Gospodarki zlikwidowano departament ds. Dywersyfikacji energetycznej i wprowadzono Departament ds. energii jądrowej.

Już na poziomie ustaleń lokalizacyjnych widać, że rząd nie jest zainteresowany dyskusją. Karmi się nas prymitywną propagandą i kłamstwami. Mimo że władze i mieszkańcy gminy Lubasz odrzucili pomysł wybudowania elektrowni jądrowej w Klempiczu, media dalej podają, że „gminy biją się o atom” i wymieniają Klempicz jako rozważaną lokalizację. Przeoczenie czy celowa manipulacja? Poniżej treść uchwały:

Uchwała nr XXV/289/10 Rady Gminy w Lubaszu z dnia 4 marca 2010 roku w sprawie wyrażenia stanowiska dotyczącego potencjalnej lokalizacji elektrowni jądrowej w Klempiczu gm. Lubasz

Na podstawie art. 18 ust.1 ustawy z dnia 08 marca 1990 roku o samorządzie gminnym /Dz.U. z 2001 r. Nr 142, poz. 1591 ze zmianami/, Rada Gminy w Lubaszu uchwala, co następuje:

§ 1. Nie wyraża się woli wskazania miejscowości Klempicz jako potencjalnej lokalizacji elektrowni jądrowej.

§ 2. Uchwała wchodzi w życie z dniem podjęcia.

Uzasadnienie

W związku z przyjętą przez rząd Rzeczypospolitej Polskiej uchwałą w sprawie działań podejmowanych w zakresie rozwoju energetyki jądrowej, toczy się szeroka dyskusja wokół potencjalnej lokalizacji budowy elektrowni atomowej. Jednym ze wskazanych miejsc lokalizacyjnych jest Klempicz położony w Gminie Lubasz. Lokalizacja ta związana jest z historycznymi działaniami dotyczącymi budowy elektrowni jądrowej WARTA właśnie w Klempiczu, którą to budowę zaniechano w latach osiemdziesiątych. Od tej pory jesteśmy postrzegani jako bardzo poważny partner w programie rozwoju atomistyki w Polsce, biorąc oczywiście pod uwagę teren, na którym miałaby powstać ewentualna elektrownia atomowa. Dyskusje w tym temacie dotyczą losów nie tylko miejscowości Klempicz, ale i całej gminy Lubasz. Dlatego jako przedstawicielski organ stanowiący Gminy Lubasz, Rada Gminy w Lubaszu wyraża wolę nie wskazywania Klempicza jako potencjalnej lokalizacji elektrowni atomowej. Pod adresem decydentów w sprawie lokalizacji elektrowni atomowej kierujemy apel o nie rozpatrywanie terenu Klempicza jako potencjalnego miejsca, w którym mogłaby powstać elektrownia atomowa.

Jak widać, społeczności lokalne wiedzą, że ceny ziemi i mieszkań w pobliżu elektrowni jądrowych, wysypisk śmieci i spalarni gwałtownie maleją. A zagrożenie utraty zdrowia gwałtownie wzrasta.

Działając w Ruchu „Wolność i Pokój” w schyłkowym okresie PRL, protestowałem m.in. przeciwko budowie elektrowni atomowej w Żarnowcu. To wielka ironia losu, że to ci sami atomiści, ludzie, którzy wtedy, gdy idea elektrowni atomowej była jednym z pomysłów stanu wojennego, znów przekonują, że jest ona bezpieczna i posługują się tymi samymi kłamstwami. Pozytywne jest natomiast to, że aktywizują się grupy kobiet, które mają świadomość zagrożenia, którym nie jest obojętny los ich dzieci. Wierzę, że działalność antynuklearna będzie, podobnie jak w latach 80., uwieńczona sukcesem.

Co robić?

Obok dywersyfikacji absolutnie niezbędne jest oszczędzanie energii i regionalizacja, tj. produkcja i wykorzystanie na miejscu, co pozwala ograniczyć jej straty. Obecnie przestarzałe linie przesyłowe oraz niewydolne instalacje sprawiają, że jesteśmy jednym z najbardziej energochłonnych krajów Unii Europejskiej.

Według Instytutu na rzecz Ekorozwoju:

  • 56,6% linii energetycznych niskich napięć nie spełnia podstawowych standardów w zakresie poziomu dostarczanego napięcia,
  • 40% bloków energetycznych ma ponad 40 lat,
  • emisyjność polskich elektrowni węglowych wynosi 950 kg CO2/MWh, a mogłaby 700 kg CO2/MWh – technologiczna możliwość to nawet 475 kg CO2/MWh,
  • zapóźnienie technologiczne polskiej energetyki to nie tylko jej zły stan techniczny, ale również niezwykłe słabe rozprzestrzenienie innowacji.

Co zaś się tyczy samych źródeł energii, to jednym z nich jest np. biogaz, którego wykorzystujemy ledwie półtora procent, inne – to w małym stopniu wykorzystywana biomasa. Jest jeszcze geotermia. Nie muszą to być koniecznie gorące źródła tysiąc metrów pod ziemią. To może być choćby żwirowy, gruntowy wymiennik ciepła. Gdybyśmy przeszli na takie ogrzewanie, dałoby to nam gigantyczne oszczędności. Jest jeszcze energia słoneczna, kotwiczone młyny wodne, alkohol, wodór.

Ostatnio jechałem samochodem, który ⅓ paliwa uzyskiwał z wody. Najważniejsze to bardziej wydajne i mniej toksyczne używanie węgla.

Po-komunistyczna władza koncentruje się jednak na opcji najdroższej i najbardziej ryzykownej.

Ale ten numer nie przejdzie.

Jarema Dubiel

ehah.org, rakstop.engo.pl, ian.org.pl

Facebook: Polska bez atomu

Na podstawie:
- Energia jądrowa – mit i rzeczywistość. O zagrożeniach związanych z energią jądrową, Warszawa, 2006, boell.pl.
- Energetyka jądrowa – tędy do wyjścia, sortidunucleaire.org.
- Blaski i cienie promieniotwórczości, Andrzej Czerwiński, WSiP, 1995.
- chronmyklimat.pl/lang/pl/page/wywiady/id/15/stronicowanie/view/view/czy_polsce_potrzebna_jest_energetyka_jadrowa.
- Założenia projektu ustawy o przygotowaniu i realizacji inwestycji w zakresie obiektów energetyki jądrowej oraz inwestycji towarzyszących. bip.msp.gov.pl/download.php?s=1&id=3448.
- Otwartość dialogu w konsultacjach społecznych, Krzysztof Okrasiński, Dzikie Życie, 2010, nr 6.
- bip.mg.gov.pl/files/Koncepcja%20kampanii%20informacyjnej%20dotycz%C4%85cej%20energii%20j%C4%85drowej%20BDG-II-281-38-10%20%2825.08.2010%29.pdf.