DZIKIE ŻYCIE

Tatry rozdrapane

Remigiusz Okraska

Spod Giewontu znów dochodzą wieści, których wymowa jest fatalna z punktu widzenia ochrony przyrody. Tatrzański Park Narodowy po raz kolejny ulega presji zakopiańskiej „elity” samorządowo-biznesowej.

W toku negocjacji toczonych pomiędzy włodarzami Zakopanego, szefostwem niesławnej spółki Polskie Koleje Linowe i władzami Tatrzańskiego Parku Narodowego uzgodniono szereg zmian w planie ochrony parku, wychodzących naprzeciw „rozwojowym” zamiarom potentatów lokalnego biznesu. Wszystko odbyło się w duchu wzajemnego zrozumienia, o co w tym gronie nie było trudno. Triumwirat Skawiński (TPN) – Bąk (burmistrz Zakopanego) – Laszczyk (PKL) postanowił wprowadzić stosowne zmiany do przygotowywanego przez Park planu ochrony. Ten dokument, po zatwierdzeniu przez ministerstwo środowiska, staje się wykładnią tego, co w TPN robić można, a czego nie. Tajemnicą poliszynela jest to, że plany ochrony podpisywane są przez władze ministerialne bez większych problemów, jeśli tylko dyrektorem danego parku jest „swój człowiek”. A szef TPN cieszy się w ministerstwie środowiska dużym poparciem.


Fot. Paweł Klimek
Fot. Paweł Klimek

Efektem tego tatrzańskiego „porozumienia ponad podziałami” jest znaczne złagodzenie rygorów ochrony przyrody w TPN. Najwięcej kontrowersji wzbudziła sprawa Doliny Chochołowskiej. Dotychczas była ona objęta ochroną ścisłą i częściową – zwłaszcza ta pierwsza forma daje możliwość skutecznej i rzeczywistej dbałości o cenne obszary przyrodnicze. Teraz jednak dolina ma być objęta zaledwie ochroną krajobrazową. Zawiadujący częścią tego obszaru (2200 ha) prywatni właściciele z tzw. Wspólnoty Witowskiej mogą więc uzyskać możliwość prowadzenia tu działalności handlowej, rolniczej lub hodowlanej, bo takie rozwiązanie dopuszczają obowiązujące regulacje ochrony przyrody.

Dotyczy to obszaru, na którym bytuje wiele bardzo rzadkich roślin i zwierząt. Tak np. w Wielkich Koryciskach w Dolinie Chochołowskiej, w największym w polskich Tatrach płacie reliktowego lasu sosnowego Vario-Pinetum, na jedynym miejscu w Polsce występuje endemit zachodniokarpacki – sasanka słowacka (Pulsatilla slavica Reuss.). Natomiast nad Doliną Lejową i Dudową znajduje się jedyne w Tatrzańskim Parku Narodowym gniazdowisko orła przedniego. Grunty Wspólnoty to biotop m.in. niedźwiedzia, wilka i rysia. Dla zachowania bezcennych wartości przyrodniczych tego obszaru niezbędne jest utrzymanie ochrony częściowej i ścisłej. Degradacja statusu ochronnego oznacza umożliwienie zintensyfikowania eksploatacji gospodarczej ponad poziom podyktowany wymogami ochrony przyrody w parku narodowym. Wspólnota Witowska wykorzystywała gospodarczo swoje grunty w Tatrach, ale w warunkach dotychczasowego statusu ochronnego i pod kontrolą TPN.

Dyrektor Skawiński twierdzi, iż zmiana ta wynika z zapisów ustawy o ochronie przyrody, mówiących, iż jeśli część gruntów jest w parkach narodowych wykorzystywana gospodarczo, należy te tereny objąć ochroną krajobrazową. Z takim stanowiskiem nie zgadza się prof. Zbigniew Mirek, wybitny naukowiec i znawca Tatr, były przewodniczący Rady TPN i jej obecny członek. Twierdzi on, że taki przepis ma zastosowanie jedynie do obszarów aktualnie włączanych do parków narodowych, nie zaś w przypadku terenów, które przez kilkadziesiąt lat były objęte ochroną ścisłą. Prof. Mirek na pewno ma rację pod względem merytorycznym. Niestety, Skawiński ma rację „techniczną” – jego sojusznicy nie pierwszy raz zajmują się wyszukiwaniem takich luk w prawie, które pozwalają niszczyć przyrodę i jednocześnie udawać, że wszystko jest w porządku, „bo ustawa pozwala”. Ta sama ekipa forsuje budowę dwa razy większej kolejki linowej na Kasprowy Wierch pod pozorami modernizacji starego urządzenia. Na to pierwsze jest stosowny paragraf, to drugie można czynić bez większych przeszkód.

O kolejce na Kasprowy wspominam nie bez powodu. Wiąże się z nią kolejny skandaliczny zapis będący efektem układów dyrekcji Parku z władzami Zakopanego i PKL-em. W nowym planie ochrony parku znalazł się zapis mówiący, iż kolejkę tę będzie można „modernizować i rozbudowywać”. W ten sposób stwarza się podstawy formalne pod dalszy, nieograniczony rozrost zdolności przewozowych i rozbudowę otoczenia technicznego. Jeśli plan ochrony, wytyczający zasady funkcjonowania TPN, wprost mówi o możliwości rozbudowywania kolejki, to w ten sposób zostawia się wolną rękę tzw. inwestorom, którzy chcą w najcenniejszy obszar parku transportować tłumy narciarzy i turystów, mimo już istniejących zniszczeń oraz ostrzeżeń przyrodników. O ile dotychczas budząca wiele kontrowersji rozbudowa kolejki była zjawiskiem balansującym na granicy prawa, o tyle według nowego zapisu to barbarzyństwo nie tylko zostanie wprowadzone w życie (w dowolnej chwili, w dowolnej skali), ale odbędzie się to w pełni „uczciwie”.

Wspomniany prof. Mirek w wypowiedziach dla prasy powiedział o „dorobku” Skawińskiego, Bąka i Laszczyka: „Jedyny dokument, który był projektem planu ochrony i przedłożony na ostatnim posiedzeniu rady parku został przez radę jednogłośnie odrzucony, jako nie nadający się w przedstawionym kształcie do poważnej dyskusji, ze względu na liczbę uchybień merytorycznych i formalnych”. W innym miejscu dodał: „Dokument został w całości odrzucony przez Radę TPN, bo to jest po prostu chłam. Jeśli dyrekcja TPN nadal go forsuje, to robi to wbrew naszej[rady TPN – przyp. red. DŻ] negatywnej opinii i bez naszej wiedzy”. I to chyba najlepszy komentarz do sytuacji w Tatrach.

Remigiusz Okraska