DZIKIE ŻYCIE

Cicha zagłada

Wojciech Lewandowski

Szacuje się, że obecna liczba osobników wszystkich gatunków ptaków drapieżnych w Europie stanowi ok. 1-4% stanu sprzed 300 lat. Dane te są zastraszające w swej wymowie, a co gorsza, lokalne populacje dziś występujące także nie są bezpieczne. Nie jest to jednak powód do lamentów, lecz do działania.

Drapieżniki u nas

Ptaki drapieżne stanowią niewielką grupę wszystkich ptaków występujących w naszym kraju. Stwierdzono obecność 36 gatunków, z czego 19 regularnie wyprowadza lęgi. Ptaki drapieżne stoją na szczycie piramidy troficznej, tym samym ich liczebność jest ściśle uzależniona od zasobności środowiska w pokarm. Każda zmiana danego ekosystemu, która zachwieje liczbą ofiar ptaków, w sposób bezpośredni odbije się na drapieżnikach.


Rys. Iwan Ziemiański
Rys. Iwan Ziemiański

Prowadzi to do prostego wniosku, że chcąc skutecznie chronić ptaki drapieżne – należy chronić całe ich środowisko. Aby ptak mógł żyć na jakimś terenie, musi mieć zapewnione odpowiednie miejsce na budowę gniazda oraz łowisko. Takich terenów jest jednak coraz mniej. Bielik, którego gniazdo może dojść do 2 m średnicy i 3-4 m wysokości, musi znaleźć naprawdę potężne drzewo gotowe udźwignąć ciężar ok. jednej tony. Z kolei rybołów musi znaleźć sosnę wyższą od pozostałych drzew oraz posiadającą specyficzny czubek. W lesie, gdzie drzewa mają powyżej 100 lat, tylko jedno na tysiąc będzie się nadawało do tego celu. Orlik krzykliwy gniazduje natomiast w zwartych kompleksach leśnych, ale i w niewielkich drzewostanach. Jego żerowiska to podmokłe łąki, wilgotne pola pastwiska i inne otwarte tereny o wysokim poziomie wód gruntowych. Rzadkie błotniaki także potrzebują łąk, pól i nieużytków, gdyż stanowią one ich żerowiska. Tak samo kaniom niezbędne są doliny rzeczne, rozlewiska i otwarte tereny.

Hekatomba

W XVII w. rozpoczęła się wielka akcja tępienia ptaków drapieżnych. Zdziesiątkowano wówczas ich populacje, co wraz z przekształceniami środowiska przyczyniło się do drastycznego spadku liczby przedstawicieli wielu gatunków. Ścinano drzewa z gniazdami, truto ptaki, łapano je w potrzaski i pułapki, z gniazd wybierano pisklęta. Słowem, zabijano je na wszelkie możliwe sposoby. Za zabite orły w niektórych krajach wypłacano premię.

Dane historyczne są przerażające. W Szlezwiku-Holsztynie w latach 1738-1848 zabito 4393 bieliki. W Norwegii od 1846 do 1900 r. zabito 2 223 487 ptaków drapieżnych, z czego 61 157 bielików i orłów przednich. Na Alasce od 1917 r. przez 35 lat wypłacono premię za zabicie 128 273 bielików amerykańskich. W Australii również przystąpiono do tej masakry. Od 1928 r. przez 40 lat uśmiercono 147 tys. bielików. Efekty tego widoczne były gołym okiem. Nad niebem nie było już drapieżników. W Anglii ostatni lęg bielika zanotowano w 1818 r.

„Postęp”

Jak już wspomniałem, wszelkiego rodzaju tereny podmokłe są niezbędne dla egzystencji ptaków drapieżnych. Od XIX w. widać silne zmiany właśnie w takich ekosystemach, związane z rozbudową gospodarki, określaną przez niektórych postępem. To zagospodarowanie nieużytków, łąk, torfowisk itp. terenów jest bodaj najistotniejszym, także dziś, procesem powodującym zmniejszanie się liczby ptasich drapieżców.

DDT – popularny środek stosowany w rolnictwie oraz jego pochodne miały swój udział w niszczeniu populacji ptaków. Związki te powodują kilka istotnych zaburzeń fizjologicznych, najważniejszym są zmiany w gospodarce wapniem, co objawiało się pękaniem skorupek jaj pod ciężarem wysiadującej matki, a tym samym śmierć potomka. Ptaki są w tym przypadku ofiarą (oprócz naszej arogancji) zjawiska biokumulacji, czyli nagromadzania się stężenia szkodliwych substancji w kolejnych poziomach łańcucha pokarmowego. U ryb zaburzenia mogą jeszcze nie wystąpić, u ptaków jednak, gdzie stężenie to jest setki razy większe, takie zaburzenia pojawiają się od razu.

Kolejne bezpośrednie zagrożenia dla ptaków powstające przy wdzieraniu się cywilizacji technicznej na tereny dzikie, to śmierć w zetknięciu z liniami elektrycznymi. Także coraz większa penetracja kompleksów leśnych i gospodarka leśna nieuwzględniająca potrzeb innych gatunków, redukują tereny, gdzie ptaki mogłyby egzystować.

Czy tak musi być?

Dziś liczba ptaków drapieżnych to kilka procent niedawnego stanu. Jeśli przyrodzie przyznajemy prawo do istnienia, to jednocześnie przyzwalamy na procesy w niej zachodzące. Czy dzisiaj możemy powiedzieć, iż patrzymy na rozwijające się gatunki, że proces ewolucyjny zachodzi? W przypadku ptaków o takim procesie mówić nie można (pomijając oczywiście dostosowywania się do coraz bardziej przekształconego środowiska). Poszczególne populacje są bardzo nieliczne i niestabilne. Tu wielka rola dla fachowców, którzy będą śledzić ich stan i w porę alarmować o nowych niebezpieczeństwach. Ale także wielka rola do odegrania dla zwykłych obywateli, którzy stawią czoła problemom niewymagającym lat studiów i czytania naukowych rozprawek.

Ptakom trzeba oddać trochę przestrzeni, także przestrzeni w naszych sercach.

Wojciech Lewandowski

Marzec 2004 (3/117 2004) Nakład wyczerpany